50 twarzy Kaczyńskiego. Giertych: „Krzyczeli jak opętani, ale to ja ich rozliczę”

2 tygodni temu

Roman Giertych nie przebiera w słowach. Wystąpienie, które przerodziło się w polityczny seans nienawiści ze strony PiS, stało się zapalnikiem nowej batalii parlamentarnej. Tym razem nie o ustawę, nie o ideologię, ale o ludzką przyzwoitość – a raczej jej całkowity brak.

2 kwietnia 2025 roku na sali sejmowej wydarzyło się coś, co według Romana Giertycha nie ma żadnego precedensu w historii polskiego parlamentaryzmu. Gdy stanął przy mównicy, by przemawiać w sprawie, która bezpośrednio dotyczyła Jarosława Kaczyńskiego i jego afer oraz zeznań nieżyjącej już Barbarą Skrzypek, jego wystąpienie zostało brutalnie zakrzyczane. Około 50 posłów PiS rozpoczęło głośne i zorganizowane zagłuszanie, nazywając go… mordercą.

– „To najgorsza zniewaga, jaka może dotknąć człowieka” – mówi Giertych, który nie kryje emocji. – „Nie słyszałem własnego głosu. To było jak krzyk 50 opętanych”.

PiS odprawia egzorcyzmy z mównicy sejmowej

Oskarżenie Giertycha o śmierć Barbary Skrzypek, tylko dlatego, iż adwokat sześć lat wcześniej reprezentował Geralda Birgfellnera – Austriaka, który ujawnił kulisy finansowania dwóch wież Kaczyńskiego – przekroczyło, zdaniem posła, wszelkie granice. Również prawa.

– „Poseł w Sejmie to funkcjonariusz publiczny wykonujący swoje obowiązki. A art. 226 kodeksu karnego mówi jasno: znieważenie go podczas czynności służbowych jest przestępstwem” – przypomina Giertych. – „Dowody są oczywiste. Nagrania są. Przepis też jest prosty. Wszyscy ci posłowie powinni zostać skazani na pierwszej rozprawie”.

I właśnie tego zamierza się domagać. Klub Koalicji Obywatelskiej złożył już zawiadomienie do prokuratury. Giertych chce, aby cała pięćdziesiątka została ukarana – po 6 miesięcy więzienia w zawieszeniu na rok i obowiązkowe wpłaty po 200 tysięcy złotych na rzecz WOŚP. W przypadku Jarosława Kaczyńskiego i Joanny Arndt – odpowiedzialność ma być wyższa: rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata i po 300 tysięcy złotych grzywny.

Nie bójcie się go. On was już na żadne listy nie zapisze.

Ale w stylu Giertycha – i jego nowego wcielenia jako propaństwowego adwokata zemsty – pojawia się też gest łaski. Wielkanocna amnestia. Każdy z posłów, który do świąt wielkanocnych przeprosi – publicznie, w TV lub w formie nagrania – może liczyć na warunkowe umorzenie postępowania. Jednak nie dotyczy to Kaczyńskiego, Arndt i członków rządów Morawieckiego.

Giertych mówi wprost: – „Kaczyński was zwiódł. Boi się sprawy karnej, która przybrała dla niego bardzo niekorzystny obrót. Wciągnął was w swój strach i swoją nienawiść. Ale już żadnych list nie będzie układał. To koniec”.

Pięćdziesiąt twarzy Kaczyńskiego. Wszystkie obrzydliwe, zniekształcone przez strach.

Słowa Giertycha to nie tylko obrona własnej godności. To też bezlitosna diagnoza stanu PiS-u: partii, która działa już nie z przekonania, ale z przerażenia. Kaczyński, który niegdyś uważany był za demiurga polskiej polityki, dziś – jak słusznie podkreśla Giertych – jest człowiekiem osaczonym, który potrafi jeszcze tylko jedno: krzyczeć. Przez usta innych. Strach, przerażenie, nienawiść, polityczny karzeł nic innego już nie potrafi.

W Sejmie wydarzył się seans nienawiści. Giertych chce, by zamienił się w lekcję prawa. A być może – ostatni akt politycznego horroru, który trwa w Polsce od 2015 roku.

A teraz – do odważnych należy prawda. Kto z 50 posłów PiS pierwszy przeprosi? I ilu z nich naprawdę boi się… nie Kaczyńskiego, ale więzienia?

Idź do oryginalnego materiału