50 lat Kodeksu pracy w Polsce – i co dalej?

1 godzina temu

Prawo pracy w Polsce znajduje się w fazie głębokiej transformacji, a kierunek zmian wcale nie jest oczywisty. Rosnący wpływ prawa unijnego, zmiany społeczne, rozwój nowych technologii i rozdrobnienie form zatrudnienia powodują, iż coraz trudniej mówić o „jednolitym Kodeksie pracy”. To główne wnioski z konferencji poświęconej 50-leciu Kodeksu pracy, która odbyła się 17 października 2025 roku we Wrocławiu w Ośrodku Szkolenia Państwowej Inspekcji Pracy. O czym jeszcze rozmawiali uczestniczący w niej profesorowie, eksperci, urzędnicy i praktycy?

Zdaniem profesora Waleriana Sanetry (Uniwersytet w Białymstoku, Prezes Sądu Najwyższego w stanie spoczynku) polskie prawo pracy znajduje się dziś pod silnym wpływem Unii Europejskiej i to właśnie prawo UE w dużej mierze je kształtuje. Do Kodeksu pracy wdrożono już 34 dyrektywy, a standardy, jakie narzuca Unia, są wyraźnie wyższe niż te obowiązujące w czasach PRL. Jest to kierunek, który można ocenić pozytywnie.

Pojawia się jednak problem prawo unijne ma charakter punktowy i cały czas się zmienia. W takich warunkach trudno zaplanować kompleksową reformę Kodeksu pracy, bo zanim zdążymy coś uchwalić, już trzeba wprowadzać kolejne poprawki.

Do tego dochodzi czynnik polityczny. Profesor podkreślił, iż losy ustaw w Polsce często zależą od kalkulacji partyjnych czy dany przepis pomoże, czy zaszkodzi w wyborach.

Właśnie z tego powodu poprzednie dwie próby nowelizacji Kodeksu się nie powiodły. Na przeszkodzie stawały też związki zawodowe, które niechętnie patrzyły na reformy mogące wzmocnić inne formy reprezentacji pracowniczej.

W rezultacie trudno spodziewać się gruntownej zmiany Kodeksu w najbliższym czasie. Jak ujął to profesor Sanetra to budynek z bardzo mocnym fundamentem, ale z wielokrotnie dobudowanymi i łatanymi ścianami. Wciąż działa, jednak stracił już spójność i estetykę.

Nowe modele zatrudnienia, stare instrumenty ochrony

Jeszcze bardziej wyrazistą diagnozę postawił Łukasz Paroń, dyrektor Ośrodka Szkolenia Państwowej Inspekcji Pracy:

w dzisiejszym prawie pracy mamy zbyt dużo chaosu, a za mało spójności, sam Kodeks pracy przeżywa dziś duży kryzys tożsamości.

Z jednej strony dodaje się do niego nowe przepisy (np. o pracy zdalnej, rodzicielstwie, przejrzystości wynagrodzeń), z drugiej nie nadąża on za tym, jak dziś naprawdę pracujemy.

Choć Kodeks pracy z założenia dotyczy stosunku pracy, w praktyce coraz bardziej wkracza też w inne formy zatrudnienia: umowy zlecenia, model platformowy, staże, B2B. Mimo to wiele z tych form znajduje się poza pełnym zakresem ochrony kodeksowej, a to z kolei nie pozwala na objęcie pracowników spójną ochroną i rodzi nierówności, których ustawodawca nie nadąża niwelować. Zatem jeżeli chcemy budować nowoczesny system prawa pracy, musimy odejść od myślenia w kategoriach wyłącznie Kodeksu pracy. Pracownik to dziś nie tylko osoba z umową o pracę, ale każdy, kto swoją pracą utrzymuje siebie i rodzinę. I to właśnie jego a nie formę umowy powinniśmy chronić.

Czy pozostało miejsce na kodyfikację prawa pracy?

Ostatnie wystąpienie należało do dr. hab. Krzysztofa Walczaka (prof. Uniwersytetu Warszawskiego) i postawiło sprawę jasno: pełna reforma Kodeksu pracy nie wydaje się dziś realna. Rynek pracy jest zbyt zróżnicowany, regulacje zbyt rozproszone, a sam kodeks zbyt sztywny, by nadążyć za zmieniającą się rzeczywistością.

Zamiast tego ekspert zaproponował modułowe podejście: zbiór przepisów ogólnych, uzupełniony o regulacje dla poszczególnych sektorów: administracji, edukacji czy platform cyfrowych oraz, co mocno podkreślił, silniejszą rolę układów zbiorowych.

Z jego wystąpienia wybrzmiał apel o zmianę perspektywy: być może nie potrzebujemy nowego Kodeksu pracy, ale nowego sposobu myślenia o zatrudnieniu.

Co dalej: kodeks czy dialog?

Kodeks pracy uchwalono w 1974 roku, w czasach, gdy dominowały fabryki, a zatrudnienie miało jedną, klarowną formę. Dziś rzeczywistość wygląda inaczej. Mamy do czynienia z transformacją cyfrową, rosnącą rolą pracy niestandardowej i kompletnie innym spojrzeniem młodego pokolenia na relację z pracodawcą.

Na sali dało się jednak odczuć wspólną intuicję: kodeks jako pewien symbol i gwarant praw pracowniczych powinien zostać. Ale jego obecna forma wymaga przemyślanej transformacji. Nie radykalnego zerwania, ale głębokiego przewartościowania.

W obliczu tylu wyzwań jedno było pewne: nie da się tego zrobić bez dialogu społecznego. Tylko rozmowa między ustawodawcą, pracodawcami, pracownikami i organizacjami społecznymi pozwoli odpowiedzieć na fundamentalne pytanie: w jakim państwie chcemy żyć i pracować?

Dlatego to właśnie dialog społeczny został wskazany przez wielu prelegentów jako najważniejsze narzędzie przyszłości. Nie nowy kodeks, nie nowa ustawa, ale nowa jakość rozmowy.

To w niej tkwi potencjał do wypracowania ram, które pozwolą nadążyć za zmianą. A być może… choćby ją wyprzedzić.

Idź do oryginalnego materiału