To samo miejsce od setki lat
Ciągle napięte przeznaczeniem
Żar lipca w was lutego chłód
I maja zapach i cisza września
Gałęzi skrzyp dotyk i szum
Pękanie kory o zmierzchu
Rozrywa was ten mrok i skwar
Lecz żyje owoc w piąstce dziecka
Wiatr siłę zna i bunt i moc
Przegania burze nad wami
Lecz ciągle drży gdy śmierć za dnia
Przechodzi smętnym orszakiem
Żadne zaklęcia i ludzkie żądze
Nie skrócą waszego trwania
O wy strażnicy czterej bracia
Kasztanowce pod murem cmentarza