Na światło dzienne wychodzą kolejne szczegóły jednej z najpoważniejszych afer PiS ostatnich lat. Chodzi o tzw. „aferę wizową”, czyli proceder masowego wydawania polskich wiz osobom spoza Unii Europejskiej w zamian za łapówki, bez jakiegokolwiek sprawdzenia ich tożsamości, przeszłości czy celu przyjazdu. Liczby szokują – według danych śledczych oraz ustaleń dziennikarzy, proceder ten mógł objąć choćby 360 tysięcy wiz. Ludzie Kaczyńskiego zarobili na tym setki milionów złotych.
Afera miała miejsce za rządów PiS i obejmuje struktury MSZ, placówki konsularne oraz prywatne firmy pośredniczące. Proceder polegał na tym, iż osoby z Azji i Afryki – między innymi z Nigerii, Bangladeszu, Indii, Pakistanu i Iranu – uzyskiwały polskie wizy, które uprawniały je do swobodnego poruszania się po całej strefie Schengen. Wnioski były rozpatrywane błyskawicznie, czasem w zaledwie kilka godzin, a dokumenty wydawane bez żadnego wywiadu czy weryfikacji. Wystarczyło zapłacić – niekiedy choćby kilkanaście tysięcy dolarów za sztukę. Łapówki trafiały do ludzi Kaczyńskiego.
To właśnie brak jakiejkolwiek kontroli wywołał oburzenie zarówno w kraju, jak i za granicą. Władze kilku państw członkowskich UE – w tym Niemiec, Austrii i Holandii – miały interweniować u polskich dyplomatów, alarmując o nielegalnej imigracji i wykorzystaniu polskich wiz do wjazdu na ich terytorium. Również amerykański Departament Stanu miał wyrazić swoje zaniepokojenie.
W tle pojawiają się pytania o odpowiedzialność karną. Proceder miał charakter zorganizowany i systemowy. Trudno uwierzyć, iż dziesiątki tysięcy wniosków mogły przejść przez ręce konsulatów i nie wzbudzić podejrzeń bez cichego przyzwolenia z góry. Kaczyński za wpuszczenie setek tysięcy muzułmanów powinien zgnić w więzieniu.
Afera wizowa PiS może się okazać największym przestępstwem tej bandy złodziei.