300 dni do końca kadencji Dudy. Nieudacznik, miernota, długopis

3 godzin temu

Jeśli Andrzej Duda liczył na to, iż zapamiętamy go jako męża stanu, to musiał przeżyć ogromne rozczarowanie. Jego prezydentura nie tylko nie zapisała się w pamięci jako czas wielkich reform czy przełomowych zmian, ale jako festiwal żenady i wpadek. Zamiast dumnego lidera narodu, dostaliśmy człowieka, który zasłynął głównie głupimi minami, dziwacznymi selfie i niefortunnymi, wręcz absurdalnymi zachowaniami na międzynarodowej scenie.

Kto mógłby zapomnieć o słynnym selfie z koniem? To zdjęcie stało się symbolem prezydentury Dudy – bardziej przypominał człowieka na wiejskim festynie niż głowę państwa. Zamiast ważnych spotkań z przywódcami światowymi, mamy obraz Andrzeja Dudy uśmiechającego się do zwierząt. Kto wie, może koń miał więcej do powiedzenia w sprawach państwowych niż prezydent? Nie sposób tego wykluczyć, biorąc pod uwagę, jak mało znaczący stał się Andrzej Duda na arenie międzynarodowej.



Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Selfie z koniem – takim go zapamiętam
Jeszcze tylko 300 dni
#Duda #Koń #300dni pic.twitter.com/4wb6wtl52w

— Patriokrata (@patriokrata) October 9, 2024

Nie lepiej było na oficjalnych wystąpieniach – dziwaczne, często nieprzemyślane miny Dudy przyciągały uwagę bardziej niż jakakolwiek treść jego przemówień. Jego mimika, jakby wyrwana z taniej komedii, mówiła więcej niż jego słowa. Kiedy myślimy o Andrzeju Dudzie, nie widzimy wizji Polski na przyszłość, ale twarz prezydenta, który nie potrafił ukryć swojego zakłopotania choćby w najprostszych sytuacjach.

Lesne Ruchadlo, Dmuchany Krab i Zona z Jajami to symbole tej zalosnej kaczej pRezydentury pic.twitter.com/Fk6vJe5kkl

— Filip (@antyPiS4ever) January 5, 2024

Ale to, co naprawdę zapadło w pamięć, to seria niefortunnych wpadek i żenujących sytuacji, które stały się chlebem powszednim jego prezydentury. Czy to podczas międzynarodowych szczytów, gdzie wyglądał, jakby nie wiedział, co się dzieje, czy w trakcie spotkań z Polakami, gdzie nie potrafił wyjść poza pustosłowie i oklepane frazesy. Duda miał szansę na zostanie liderem, ale wolał być politycznym statystą, chowając się za plecami PiS i realizując instrukcje, zamiast podejmować własne decyzje.

Żenujące było również jego bezgraniczne oddanie prezesowi Kaczyńskiemu – zamiast stawać na straży konstytucji i prawa, Duda był prezydentem na telefon, gotowym podpisać każdą ustawę podsuniętą mu pod nos. Historia zapamięta go jako człowieka, który nie miał odwagi sprzeciwić się swojemu politycznemu mentorowi, choćby gdy Polska potrzebowała mężów stanu, a nie politycznych marionetek.

Tak więc Andrzej Duda zapisał się w historii jako najgorszy prezydent tego kraju. Nie jako reformator, wizjoner, czy lider, ale jako prezydent od głupich min, selfie z koniem i ciągłej żenady.

Postać mała i żenująca.

Idź do oryginalnego materiału