Narodowy Bank Polski znów bulwersuje opinię publiczną! Jak ustalili dziennikarze, Agata Kornhauser-Duda, żona byłego prezydenta Andrzeja Dudy, ma otrzymywać w NBP choćby 30 tysięcy złotych miesięcznie. Oficjalnie – jako doradczyni prezesa Adama Glapińskiego. Nieoficjalnie – wielu mówi o „złotej posadzie dla swoich”. Z ust ust krąży jedno pytanie: czy Narodowy Bank Polski to jeszcze instytucja państwowa, czy już polityczna przechowalnia?
Od lat pojawiają się informacje o zatrudnianiu znajomych, współpracowników i byłych działaczy partii rządzącej w czasach PiS.
„To miejsce, gdzie trafia się nie za kompetencje, tylko za lojalność wobec dawnych układów” – mówią pracownicy banku pod osłoną anonimowości. Agata Kornhauser-Duda, nauczycielka języka niemieckiego z Krakowa, ma pełnić rolę „doradcy społecznego” prezesa Glapińskiego. Tyle iż – jak mówią ludzie z NBP – nikt nie widział jej przy żadnych pracach analitycznych. Nie wiadomo, czym dokładnie się zajmuje, ani jakie ma kompetencje w dziedzinie finansów, bankowości czy ekonomii. Mimo to pensja ma wynosić ok. 30 tysięcy złotych miesięcznie – tyle, ile zarabiają doświadczeni dyrektorzy departamentów.
Społeczeństwo ma prawo wiedzieć:
- za co dokładnie płaci NBP?
- kto rekomendował Kornhauser-Dudę do tej funkcji?
- czy przeprowadzono jakikolwiek konkurs lub nabór otwarty?
- ile jeszcze osób z dawnych struktur PiS zatrudniono w banku centralnym?
Do dziś NBP milczy. A to milczenie tylko pogłębia wrażenie, iż na zapleczu finansów państwa trwa cichy festiwal układów i przywilejów.