220. To TY wychowujesz swoje dziecko.

okolicepiecdziesiatki.wordpress.com 1 tydzień temu

Zacznę od kilku obserwacji. Na wszelki wypadek podkreślę, iż to spostrzeżenia subiektywne i być może ktoś ma inne doświadczenia, ale ja mam właśnie takie. Według mnie z przyczyn, o których mógłbym co najwyżej spekulować, wychowanie polskich dzieci (domowe i szkolne) poważnie zaniedbuje przygotowanie do życia w społeczeństwie. Tak jakby kult pieniądza wymusił skupienie na tym, jaka wiedza daje największe szanse, by dziecko mogło gwałtownie i pewnie bogacić się w przyszłości, nakazując ignorować umiejętności, które laik uważa za mniej użyteczne, bo wydają się być zbyt proste i oczywiste. Przykład? Choćby budżet domowy. W krajach Europy Zachodniej funkcjonuje on jako przedmiot szkolny. Polakom przez cały czas się wydaje, iż to każdy głupi wie, jak prowadzić gospodarkę domową, kiedy kredyt jest niezbędny, a kiedy jest on zagrożeniem, jak rozłożyć proporcje między wydatkami stałymi (rachunki i jedzenie), a inwestycjami (remonty, nauka) i rezerwami na wydatki niespodziewane (choroba, awaria). Wystarczy pomyśleć o wszystkich naszych znajomych, którzy ciułają grosz do grosza, ciężko harują, a potem ni z gruchy, ni z pietruchy, całe oszczędności przeznaczają na nowy samochód, tak luksusowy, iż potem jeżdżą na zużytych oponach, bo akurat ten rozmiar kosztuje mały majątek i ich nie stać, albo nie chcą jeździć w dalekie trasy, bo paliwo jest zbyt drogie.

T.Love – To wychowanie

No dobrze, to umiejętności gospodarczo-ekonomiczne, ale przecież to nie są jedyne zaniedbania. W Polsce leżą również umiejętności miękkie i artystyczne lub sprawnościowe. Miękkie, czyli kultura osobista, a także umiejętność codziennych negocjacji, rozwiązywania konfliktów (choćby tych najdrobniejszych, na linii dziecko-dorosły, czy pracodawca-pracownik), umiejętność zdobywania wsparcia, przyjmowania pomocy, okazywania wdzięczności. Artystyczne – niby wiadomo, ale też można to sobie wypaczyć. Zdarza się, iż rodzic dla zaspokojenia chorej ambicji chce zrobić z dziecka np. wirtuoza pianina lub skrzypiec, od małego izolując go w kręgu muzyki poważnej. Inny rodzic zechce zrobić z potomka mistrza świata w boksie lub numer 1 w tenisie ziemnym i wyda majątek na mordercze lekcje. Zignoruje tylko drobny fakt, iż obciążenie powinno być adekwatne do stopnia rozwoju dziecka i warto zacząć od czegoś prostego, może od muzyki tanecznej, popu, przebojów z filmów Disneya i dopiero potem zwiększać stopień trudności. Dobra, starczy tego wstępu!

Kult – Posłuchaj to do ciebie

Zadzwonił do mnie mężczyzna z pytaniem, czy nie mam znajomych, których dzieci rozpoczęły studia. Interesowało go, ile dają dzieciom na utrzymanie, bo jego córka wybrała studia w innym ośrodku akademickim, choć miała na miejscu bardzo dobry wybór i zażyczyła sobie na to konto 6 tysięcy miesięcznie. Prośba była o niezręczną sprawę, musiałem podpytać znajomych o to, ile byli skłonni dawać dzieciom na naukę. Przeskanowałem przyjaciół, zwróciłem się do tego, który spełniał warunki, a dodatkowo, jestem z nim na tyle blisko, iż mogę zadawać pytania o tak „intymne” sprawy, jak pieniądze. Gdy pododawałem koszty, okazało się, iż dziecko wcale nie kłamało. Tyle tylko, iż szacując swoje potrzeby, skorzystało ze standardów, do których przywykło w domu. Podczas nauki w szkole średniej, kontrolujący ojciec, zamiast dawać większą sumę pieniędzy, ale za to z zastrzeżeniem, iż musi starczyć na wszystko, włącznie z ubraniami, kosmetykami, kinem, kawiarnią, wolał dać skromne kieszonkowe na co dzień, za to wszelkie kosztowne fanaberie, typu nowy „srajfon”, laptop mac’a, ubrania z odpowiednią metką, wczasy odpowiednio daleko i z wystarczającą ilością gwiazdek, zatwierdzał i finansował on osobiście. Tak, to on z małżonką nauczyli dzieci tego, iż potrzebują drogo i modnie, a płaci tatuś, który zresztą uwielbiał rolę wszystkomogącego supermana, wyciągającego magiczną kartę płatniczą. Ból dupy zaczął mu się, gdy miał stracić kontrolę nad wydatkami córki, nie wiedząc na co pójdą pieniądze. Wracając do kosztów utrzymania na studniach, gdy przedstawiłem je mężczyźnie, najpierw zaczął na mnie krzyczeć, iż córka choćby nie spróbowała znaleźć miejsca w uczelnianym akademiku i od razu wybrała prywatny, odpowiednio droższy, iż bez konsultacji z nim wybrała odległe miejsce studiów, iż co to za obiady, które kosztują w abonamencie 1500 złotych za miesiąc, itp., itd.! Do tej pory nie wiem, co ja mam z tym wspólnego. Nie ja negocjowałem z córką miejsce i rodzaj studiów oraz sposób finansowania. Zresztą domyślam się, iż on nie negocjował również, przeraził go dopiero brak kontroli. Na marginesie, pisałem nieco wcześniej o niedocenianiu umiejętności miękkich. Sposób, w jaki zadający mi pytanie mnie potraktował świadczy, iż akurat on ma z nimi ogromny problem. A konsekwencje? Cóż…, ująłbym je jako „nie mój cyrk, nie moje małpy”. Pomogłem, zostałem zjebany za dotarcie do faktów, dalej radź sobie chłopie sam. Nic więcej nie mogę zrobić.

Turbo – Dorosłe dzieci

Inna obserwacja na temat wychowania Polaków nasunęła mi się podczas lektury pisanego z adekwatnym autorowi nieco ironicznym poczuciem humoru opowiadania „O drezdowaniu krukrosów” z namiętnie czytanego przeze mnie bloga „Nitagerowe opowieści” (polecam). Podejrzewam, iż rzeczywiście, tak jak przepowiedział tam Nitager, współczesna młodzież za lat kilkadziesiąt będzie wyśmiewana przez wychowane przez siebie samych dzieci za to, iż zwykłego krukrosa nie potrafią zdrezdować, identycznie jak dziś to oni wyśmiewają swoich wychowawców za brak umiejętności ściągania sterowników, aplikacji, czy płacenia blikiem. Jest tylko jeden przemilczany niuans. To my, znaczy się nasze pokolenie, nauczyliśmy dzisiejszą młodzież wyśmiewania się z braku umiejętności i w ogóle wszystkiego, czego inni nie posiadają. To my jako pierwsi nabijaliśmy się z młodzieży, iż nie umie trzymać pilnika w ręku, wymienić uszczelki w kranie, położyć gładzi na ścianę, a choćby kosić trawy kosą. I to nasze pokolenie było pokoleniem krótkowzrocznych debili, którym się choćby nie śniło, iż dziecko może zrobić coś lepiej od nas, i iż to my w niektórych sprawach będziemy zależni od jego pomocy. ZYG, ZYG, ZYG, MARCHEWKA!!! Trzeba było używać mózgu!

Idź do oryginalnego materiału