Mój poranny rytuał zaczyna się od kawy. Jeszcze za bardzo nie orientuję się gdzie jestem, po co mnie obudził budzik i co ma dzisiaj adekwatnie robić i jedyne co wiem, to jak przygotować aeropress. Dopiero po paru łykach odpalam laptop i sprawdzam co tam, panie, w polityce. Czasem czekają na mnie rzeczy bardzo przewidywalne, których się spodziewałem lub brałem je pod uwagę, zdarzają się też niespodzianki, jednak to, co zaatakowało mnie pierwszego października, wymyka się wszelkim klasyfikacjom. Czułem się jakby porwało mnie UFO mnie, obmierzyło, popukało, postukało i wrzuciło prosto w sen wariata.
Najpierw trafiłem na wypowiedź niejakiego Mentzena, który zamartwiał się o staruszki. Tak, dobrze słyszycie, „wolnorynkowy” Sławuś martwi się o emerytki. Myślisz, iż jego obawy budzą dostępność, bądź ceny leków i usług medycznych? Nie no, nie przesadzajmy, chciwy konfederata takie drobiazgi ma akurat w dupie, zresztą zdaje się, iż to on postulował leczenie u znachorów, jeżeli kogoś nie stać na lekarza. Sławkowi sen z powiek spędza wizja starszych pań w autobusie, które jadą, jadą i jadą gdzieś w Polskę (nie sprecyzował gdzie), by sprzedać za parę groszy kaucjowane butelki. Nie wiem, na ile go uspokoi fakt, iż ani staruszki, ani żadna grupa społeczna, nie mają obowiązku sprzedaży kaucjowanych butelek. Ten system chroni przed chciwymi syfiarzami, którym szkoda paru groszy na kaucję, ale są zbyt leniwi, by idąc do sklepu zabrać butelki na wymianę. O! JAKŻE MI ICH NIE SZKODA!
Lady Pank – Minus 10 w Rio
Gdy byłem małym chłopcem, miałem w klasie kilku kolegów, którzy potrafili się kłócić o prawo do robienia syfu. Zaczynało się od rzucenia papierka pod nogi, zostawienia ogryzka na półce pod ławką, nasmarowania na ławce napisu „DYRO CHUJ”. Później chłopcy rośli, zaczynali palić, więc do repertuary doszło plucie pod siebie i rzucanie niedopałków pod nogi. Kto pamięta zadymione, zasmrodzone szkolne toalety, gdzie prócz sakramentu jarania odprawiany był sakrament dewastacji? Na tym się jednak nie skończyło. Młodzieńcy rośli dalej i zaczynali chlać, więc repertuar poszerzany był o rozbijanie butelek, zaszczanie okolicy, a czasem choćby o jej zasranie, bo „dżętelmeni” z Grajdołkowa akurat mieli problem z opłatą za toaletę, a do domu za daleko, by się trudzić. W końcu dorośli na amen i nie mają na kaucję. Nie, nie ma tu znaczenia, iż dziś są politykami. Chcą robić syf za darmo i już, inaczej będą krzyczeć i nóżkami tupać! I tylko zupełnym przypadkiem dokładnie ci sami ludzie przed rokiem mieli dramatyczny problem z plastikowymi nakrętkami przyczepionymi do butelek PET. Lamentowali, zamieszczali w sieci wstrząsające filmy z zakrwawionymi podczas próby ich oderwania dłońmi, ba…, z czasem w sieci pojawiać się zaczęły filmy z superbohaterami, którzy odcinając nakrętkę scyzorykiem robili minę, jakby co najmniej wycinali wątrobę dopiero co zagryzionemu w walce na śmierć i życie tygrysowi, po czym z miną zwycięzcy, wyrzucali ją w cholerę. Niektórzy z nich byli całkiem wyrośnięci.
Deuter – Nie ma ciszy w bloku
Dość duży urósł także pewien popierający Konfederację sportowiec, protestujący przeciw systemowi kaucyjnemu. „Nie po to segregujemy śmieci i płacimy za ich odbiór, aby teraz stać w kolejce do automatu, który wypluje nam bon do dyskontu. To nie jest migrujący koszt. To po prostu koszt dla obywatela. I nie ma co dyskutować. „Samo się nie zbierze, nie zawiezie, nie będzie wrzucać do automatu i jeszcze nie zwróci się w większości przypadków w gotówce” – lamentował, a działo się to również 1-go października. I aż żałowałem, iż nie ma mnie w studio, gdzie biadolenie konfederaty się rozlegało, bo brakło głosu wyjaśniającego, iż kaucja, to OPŁATA DLA SYFIARZY, którzy nie dość, iż kupują produkty w opakowaniach z tworzyw sztucznych, to jeszcze chcą, by je bezkarnie wywalić byle gdzie. Każdy inny obywatel po prostu odda butelkę PET przy najbliższych zakupach. Konfederacja jest ponoć bardzo liberalna, więc właśnie w duchu liberalnym, obywatele sprzątający po sobie nie będą więcej opłacać SYFIARZY chcących rozłożyć koszty ich syfienia na wszystkich, także tych, którzy oddają użyty plastik, bądź WCALE GO NIE UŻYWAJĄ. Coś mi się zdaje, iż największy ból dupy syfiarze mają z tym, iż sprzątający po sobie dostaną za taką postawę pieniądze. Inną ciekawostką jest to, iż syfiarz nie widzi problemu w pójściu do sklepu i odstaniu w kolejce w celu zakupu napoju w butelce PET, za to widzi problem z odniesieniem tej butelki. On, aspirujący w swej głowie do klasy panującej! Podpowiem, iż można nie kupować towaru w butelce, można odżałować tych 50 groszy kaucji i zrobić po staremu, można też, co powinno być najbliższe sercom (chichichi) „rasy konfederackich panów”, zapłacić służącemu, który na własnych plecach odniesie i sprzeda butelki.
Osobnym tematem na sen wariata w ostatnich tygodniach są protesty syfiarzy przeciw wiatrakom, fotowoltaice i ogólnie przeciw odnawialnym źródłom energii. Sąsiadujemy z Niemcami, potentatem jeżeli chodzi o technologie odnawialne. Zamówcie u nich raport o szkodach środowiskowych pochodzących z eksploatacji różnych źródeł energii i sposobach ich redukcji, a potem go opublikujcie i przedyskutujcie, zamiast zapraszać do programów publicystycznych przeróżnych szurów i płaskoziemców. Przygłupy* nie mają choćby niezbędnych podstaw, by zrozumieć to, co mówią do nich eksperci w dziedzinie energetyki, czy ekologii, a co dopiero mówić o wykładaniu niuansów tych zagadnień szerszej, niż pijana banda na piwie u Menzena publiczności. Laik ma prawo zapytać specjalistę o nurtujące go wątpliwości i domagać się odpowiedzi, jest to zresztą dobry zwyczaj debaty publicznej, ale litości…, upewnijcie się, iż delikwent zna zasady termodynamiki, nim pozwolicie mu robić wykład o energetyce.
I niby temat to jak każdy inny do dyskusji, w końcu „warto rozmawiać”, jak mawiał klasyk, tylko jednego nie potrafię zrozumieć: Dlaczego kwestie obrony prawa do robienia syfu jest przedkładana nad obronę niepodległości (przypomnę, tuż za granicą trwa wojna, która łatwo może objąć resztę Europy, a choćby Świata)? Każdy naród ma prawo do zaśmiecania swojej ojczyzny, można zapytać w referendum, czego chcą Polacy. Trochę mi tylko szkoda tego, co już udało nam się osiągnąć. choćby zachodni turyści zauważają, iż jest u nas czysto na ulicach, poprawił się też stan wód i powietrza (tak, tak, dzięki dostosowaniu do norm tej „paskudnej” Unii, ale w końcu jak Polak zechce nasrać na środku salonu, to kto bogatemu zabroni?
* Słowo „przygłup” według mojej definicji, nie ma wiele wspólnego z brakiem wiedzy, czy inteligencji. Przygłup, to osoba, która mimo braku wiedzy w danym temacie, koniecznie chce publicznie w tej kwestii zabrać głos i przedstawić swe ostre stanowisko.
PS.
Dla rozluźnienia, taki mem od mojej płaskoziemskiej koleżanki (nie, oczywiście iż go nie wymyśliła, niby czym miałaby go wymyślić – zrobiła kopiuj-wklej, zupełnie jak ja).
To ja w ramach rozchodniaczka, wyrażę przekonanie, iż ci nieuzależnieni od systemu wszystkopotrafiący ludzie sprzed ostatnich 2 pokoleń, np. niewolnicy, chłopi pańszczyźniani, czy zwykły szlachciura, który właśnie złapał kiłę i próchnicę z pewnością zaproponowaliby autorowi mema rok stażu w ich wsi pełnej ziół leczniczych, by wypróbował świetne medyczne, budowlane i krawieckie umiejętności ówczesnych ludzi i od tej pory cieszył się pełnią życia.
1670 – Miałem szczęście urodzić się w Polsce szlachcicem
Natomiast ku pokrzepieniu serc powiem, iż jako wieloletni emigrant, który nie raz i nie dwa widział ludzi z wyższym wykształceniem jeżdżących taczkami i budujących domy, robiących sobie samodzielnie jedzenie, a choćby leczących się destylatem z ziemniaka, mogę z czystym sumieniem zapewnić: Umiejętności te nie są aż tak trudne do zdobycia.