217. Lęki, agresja, ucieczka, świr nasz powszedni.

okolicepiecdziesiatki.wordpress.com 1 tydzień temu

Jest samotnym mężczyzną po czterdziestce. Aspiruje do inteligencji, bo przecież jest magistrem, nauczycielem po polonistyce, ale równie dobrze mógłby być urzędnikiem niezbyt wysokiego szczebla, inżynierem, który przez 20 lat pracy nie zanotował znaczących awansów zawodowych, lekarzem bez specjalizacji, dziennikarzem bez własnego programu, czasem naukowcem bez własnego zespołu badawczego. Choć jest przekonany o swych kompetencjach, jego codzienność na to nie wskazuje. Dom jest niemal pozbawiony książek, jego rozrywki dalekie od intelektualnych – na ogół gada do telewizora, a umiejętności społeczne ma bliskie zeru: gdy coś nie idzie po jego myśli, reaguje agresją, bądź wycofaniem, zwłaszcza gdy napotka opór. Stchórzył przed pierwszą wielką miłością, później chwycił się kobiety, która akurat była dostępna i od tej chwili związek chylił się ku upadkowi. adekwatnie nie musi się chylić, bo nigdy go tak naprawdę nie było. Brakowało relacji. „Wszystko przez pierwszą niespełnioną miłość” – on naprawdę chce w to wierzyć. Właśnie zrobiło się o nim znowu głośno, bo film o nim został wybrany filmem 50-lecia festiwalu w Gdyni. Fakt, to było wydarzenie. „Dzień Świra” (2002) Marka Koterskiego niemal od razu po premierze został otoczony kultem, podobnie jak sam reżyser i scenarzysta. Po osiemnastu latach kręcenia filmów o Adasiu Miauczyńskim.

Dzień Świra – Racja mojsza niż twojsza

Świrów takich jak bohater znajdziemy w Polsce całkiem sporo, ale żaden z nich nie sądzi, iż był to film o nim. To dlatego mógł zdobyć taką popularność, zupełnie jak filmy o Polakach od Barei, w których widzimy licznych sąsiadów, ale już nie siebie. Udało się to, bo bohater Koterskiego dostał w scenariuszu taką ilość osobliwych i komicznych wręcz natręctw, iż przesłaniają one przeciętnego, sfrustrowanego Polaka, przekonanego o swej wyższości nad niewykształconymi, bo niby jest po pełnych studiach, ale jednak bez intelektualnego zacięcia i pasji, którego szczęście omija na własne życzenie przez tchórzostwo i lęk przed odpowiedzialnością, przez nieumiejętność życia między ludźmi. Zakażonego przez kontrolującą mamusię, która na wszystko ma złotą radę i zupkę pomidorową, z tatusiem, o którym jeszcze nie mówi niczego (o alkoholikach i narkomanach zaczął wspominać dopiero w kolejnym filmie), otoczony przez jemu podobne społeczeństwo przemocowców i zawistników, widzących jedynie swoje potrzeby – i to tu i teraz. „Do mnie nie wolno się z rana odzywać”, „nie wolno przy mnie oglądać seriali”, „jechać ze mną w jednym przedziale też nie wolno…”. Z pewnością ma swój żeński odpowiednik, ale nie komplikujmy. Zamiast tego spójrzmy na krótki fragment sceny z plaży:

Dzień Świra – Scena plażowa z Kobietą Marzeń (fragment)

Powyższy monolog uświadomił mi, jak bardzo Świr Koterskiego był wyważony, przynajmniej w porównaniu do dzisiejszych Świrów. Miauczyński mówi o czymś, czym się zajmuje na co dzień. Jest nauczycielem języka polskiego w końcu. Tak, wiem iż się nakręca jak paranoik, ale cały czas obraca się w zakresie swoich kompetencji. Dzisiejszy Świr już taki nie jest. Im mniej się na czymś zna, tym lepiej. Ksiądz z Dąbrowy Górniczej opowie Ci o deprawacji edukacją zdrowotną (Marta Kaczyńska z Karolem Nawrockim potwierdzą), słabeusz, który moczył się przed klasówką z fizyki opowie o badaniu katastrof lotniczych, a jego koleżanka, która ostatni rok chemii na poziomie liceum ogólnokształcącego wyciągnęła na mierny tylko dlatego, iż z innych przedmiotów zdała, opowie o farmacji i szczepionkach oraz o tym, skąd się biorą epidemie. Adaś Miauczyński z „Dnia Świra” nie wydał się choćby z tym, iż sam jest alkoholikiem. Trochę mi brakowało Świra – narkomana, Świra – wędkarza, Świra – politykiera, Świra – hazardzisty, Świra – kibola, Świra perfekcjonisty, Świra – narodowca, Świra – rycerza krzyżowego pod wezwaniem tego i owego…, film trwał zaledwie godzinę i 25 minut, coś by się dało wcisnąć. Samochód, motocykl, działka, tam też, gdyby chcieć, można by znaleźć Miauczyńskich uciekających przed światem i relacjami z ludźmi. Nie, nie mówię, ani nie sugeruję, iż każdy kto tak spędza czas, robi to w tym celu. Mówię tylko, iż tam dość często uciekają i na pierwszy rzut oka ciężko ich odróżnić od zwykłych użytkowników.

Marian Opania – Chcę być pomylony

I jeszcze brakowało mi Świra mego ulubionego, NIEOMYLNEGO. Był ministrantem i mu się podobało – ministrantura nie może być zła, był w wojsku i mu się podobało – wojsko nie może być złe, był damskim/ dziecięcym bokserem i mu się podobało – przemoc nie może być zła.

Ralph Kamiński – Wszystkiego najlepszego

PS.

Coraz częściej dopada mnie nostalgia, ale taka bez tęsknoty, przepełniona złością, taką jaką antycypował Jan Oborniak: „Sracz był oddalony od wyra, szło się w deszczu. Gówniane to były czasy”.

Idź do oryginalnego materiału