2024 to kolejny rok, w którym emisje dwutlenku węgla ze spalania paliw kopalnych i produkcji cementu zamiast spaść – wzrosły. czasu w spowolnienie globalnego ocieplenia jest coraz mniej – wynika z opublikowanego podczas trwającego właśnie Szczytu Klimatycznego COP 29, raportu Global Carbon Budget 2024.
Zgodnie z ustaleniami międzynarodowej grupy naukowców przygotowującej doroczne podsumowania, emisje dwutlenku węgla ze źródeł kopalnych wyniosą w 2024 ok. 37,4 mld. ton, czyli o 0,8% więcej niż w 2023. W połączeniu z emisjami wynikającymi ze zmian użytkowania terenu (np. wylesiania czy osuszania mokradeł) sięgną w tym roku 41,6 mld ton, przekraczając zeszłoroczne o około miliard ton.
Naukowcy spodziewają się przede wszystkim wzrostu emisji związanych ze spalaniem gazu (o 2,4% względem zeszłego roku) i ropy (o 0,9%). W przypadku węgla wzrost jest nieco mniej pewny.
Kto emituje najwięcej?
Największymi emitorami dwutlenku węgla pozostają Chiny, Stany Zjednoczone, Indie i Unia Europejska, jednak trendy zmian w tych krajach są bardzo zróżnicowane. W Chinach dla roku 2024 przewidywany jest niewielki (ok. 0,2% względem 2023) wzrost emisji CO2 ze spalania paliw kopalnych i produkcji cementu, w USA – spadek o ok. 0,6%, w Unii Europejskiej – również spadek, ale wyraźniejszy: o ok. 3,8%, natomiast w Indiach – wzrost o ok. 4,6%. Dużym i rosnącym (aż o 7,8% względem roku 2023) źródłem emisji jest także spalanie paliw w międzynarodowym transporcie lotniczym i morskim.
Koncentracje CO2 również rekordowo wysokie
Swój doroczny biuletyn na temat zawartości gazów cieplarnianych w atmosferze wydała w październiku Światowa Organizacja Meteorologiczna (WMO). Prowadzone na całym świecie pomiary wskazują, iż w 2023 r. koncentracja CO2 przekroczyła tę sprzed czasów przemysłowych już o 51%, osiągając wartość 420 ppm (parts per million – liczbę cząsteczek w przeliczeniu na milion cząsteczek powietrza). Warto zauważyć, iż ponad ⅕ tego wzrostu (11,4 punktów procentowych) przypada na ostatnie 20 lat.
Cele Porozumienia paryskiego
Zespół Global Carbon Project ocenia, iż z prawdopodobieństwem 50% już za ok. sześć lat średnia temperatura powierzchni Ziemi przekroczy próg półtora stopnia ocieplenia względem czasów przedprzemysłowych (należy podkreślić, iż chodzi tu o średnią wieloletnią, poszczególne lata już wcześniej mogą przebijać ten poziom).
Jednoznaczne ustalenie daty, w której nastąpi przekroczenie progu 1,5 stopnia ocieplenia jest trudne, bo wpływają na nią także czynniki inne niż emisje dwutlenku węgla. Wahania emisji metanu, podtlenku azotu czy różnego rodzaju zanieczyszczeń (pyłowych, siarczanowych, sadzy…) mogą ją nieco przybliżyć lub oddalić w czasie. Nie ulega jednak wątpliwości, iż niemal wyczerpaliśmy już czas, jaki mieliśmy na to, żeby zapobiec takiemu ociepleniu klimatu
-zauważa dr Aleksandra Kardaś, fizyczka atmosfery z portalu Nauka o klimacie i Fundacji Edukacji Klimatycznej.
Daleko od celu
W ramach przygotowań do szczytu klimatycznego, także specjaliści z UNEP (agendy ONZ powołanej w celu stałego monitorowania stanu środowiska) opublikowali kolejne wydanie raportu Emissions Gap. Jego nazwa sugeruje, iż mówi o luce w emisjach, ale w rzeczywistości chodzi o rozdźwięk pomiędzy tym, jakie są nasze emisje gazów cieplarnianych, a jakie powinny być, aby pozwalały na realizację celów wymienionych w Porozumieniu paryskim (czyli ograniczenie ocieplenia klimatu do poziomu 2 a w miarę możliwości – 1,5 stopnia względem czasów przedprzemysłowych).
Wnioski z Global Carbon Budget 2024 i Emissions Gap 2024 nie pozostawiają wątpliwości – realizacja celów Porozumienia paryskiego nie idzie nam wcale. Zgodnie ze scenariuszami, które by na to pozwalały, emisje gazów cieplarnianych powinny spadać już od kilku lat. Aby wrócić na trajektorię “poniżej 1,5 stopnia”, ludzkość musiałaby w ciągu najbliższych sześciu lat obniżyć swoje emisje gazów cieplarnianych o 42% a do 2035 – już o 57%
– podsumowuje dr Aleksandra Kardaś.
Przy braku zdecydowanych działań możemy się w tym stuleciu spodziewać wzrostu globalnej średniej temperatury o 2,6-3,1°C względem czasów przedprzemysłowych.
Czy widać jakieś światełko w tunelu?
Jakieś tak… Tempo wzrostu emisji, które w pierwszej dekadzie stulecia utrzymywało się na poziomie ok. 3% rocznie, w ostatnich latach spowolniło do ułamka procenta rocznie. Związane jest to ze zmianami systemowymi w globalnym systemie energetycznym: spadkiem cen energii z OZE i elektromobilności, które coraz bardziej podgryzają rynek paliw kopalnych
– zauważa Marcin Popkiewicz, analityk megatrendów, redaktor serwisu Nauka o klimacie.
Zdaniem eksperta szczególną uwagę należy zwrócić na Chiny, w których pomimo poważnej suszy i konieczności zastąpienia energii z elektrowni wodnych generacją węglową, zużycie węgla prawie nie zmieniło się od zeszłego roku, a zużycie ropy wręcz spadło.
Konsekwentna elektryfikacja gospodarki przez Państwo Środka w oparciu o gwałtownie rozbudowywane moce OZE daje nadzieję, iż ten największy emitent świata osiągnie swój szczyt emisji CO2 wcześniej niż w zadeklarowanym 2030 r.
– dodaje Marcin Popkiewicz.
Czy możemy nadrobić obniżenie emisji aktywnym usuwaniem dwutlenku węgla z atmosfery? Niestety, jak wynika z Global Carbon Budget 2024, działające w tej chwili instalacje tego typu równoważą zaledwie jedną milionową emisji związanych ze spalaniem paliw kopalnych, a nasadzenia i odbudowa lasów – około połowy emisji związanych z trwałym wylesianiem. Główną drogą do zatrzymania zmiany klimatu pozostaje więc po prostu obniżanie emisji gazów cieplarnianych, przede wszystkim poprzez odchodzenie od spalania paliw kopalnych.