Zasady są takie: W drugiej turze wyborów prezydenckich, pozostaje przeciwników dwóch i tylko dwóch, a ordynacja wyborcza jest skonstruowana tak, iż prezydentem zostanie tylko jeden z nich, a zostanie nim ten, kto zbierze więcej głosów. Nie jest ważne, ile osób pójdzie do urn, ile głosów zostanie oddanych. Wygra, kto będzie miał co najmniej jeden głos więcej. Uprawnieni do głosowania dzielili się z grubsza rzecz biorąc na trzy grupy: sympatyzujących z KN, sympatyzujących z RT, niezdecydowanych z obojętnymi, a obie strony starały się użyć w kampanii mediów. Tyle tytułem wstępu.
Odmiennie, niż większość mediów, chciałbym Wam przypomnieć, co jak zachowywała się strona zwycięska, bo z pewnością komuś się marzy recepta na sukces.
Po pierwsze, media Kaczyńskiego szczuły na wszystko, co w jakiś sposób powiązane z Trzaskowskim, używając łgarstw gorszych, niż pamiętny „dziadek z wehrmachtu”. Z punktu widzenia prawnego, każda menda oskarżająca w mediach Trzaskowskiego, czy Tuska o działalność agenturalną na rzecz Niemiec winna trafić pod sąd za ukrywanie dowodów winy agenta. I dopiero, gdyby przyznali, iż to było łgarstwo, oskarżyć ich powinni pokrzywdzeni, w pierwszej kolejności Premier RP i Prezydent Warszawy. Oczywiście nic takiego się nie stało, co mnie nie dziwi, bo prokuratura i sądy wielokrotnie udowodniły, iż robią tylko to, co jest zgodne z ich interesem, więc chrzanić prawo i dobro Polski! Wracając jednak do PiSowskich mediów: Ani na moment nie robiły nic, co stawiałoby PiS i SP w niekomfortowej sytuacji. Mowy nie było o podziałach, walkach wewnętrznych, czy przestępstwach partyjnioków. Żadnych artykułów typu „Czy to koniec Kaczyńskiego?”. A wpiszcie sobie w wyszukiwarkę słowo „Onet” i zwrot „koniec Trzaskowskiego”, zobaczycie, co się Wam wyświetli.
Po drugie, wyborcy PiS nigdy nie mają oporu przed rzucaniem najgorszych obelg w kierunku osób zagrażających wpływom ich partii i nigdy nie ganią nikogo ze swych szeregów, używających takich kalumni. „Sataniści, komuniści, Niemcy, esesmani, zdrajcy, mordercy”, to tylko niektóre z nich. Jarosław Kaczyński dał przykład, nie został z tego rozliczony, jego media podchwyciły, też nie zostały rozliczone, festiwal bezkarnych pomówień trwa nadal, a media nie-PiSowskie nabierają wody w usta. Zero protestu! Na kogo jednak się rzucą, jak sęp na padlinę? Na swoich, jeżeli im puszczą nerwy i sami użyją obelgi. Wtedy będą powstawać artykuły, iż niby wyborcy PiS głosują na tę partię, bo są wzywani od nieuków, wsioków, etc… Doprawdy? To jest ten powód? A co, przekonał ktoś z Was wyborcę PiS do głosowania na KO dzięki grzecznych słów? Z ciekawości…, kto? choćby w sytuacjach, gdy rozmawiałem z moją PiS-owską matką, inżynierem nota bene, zarzucając jej fałszywe oskarżenia o zamach i prezentując nagrania Macierewiczoskich rewelacji, sprzecznych z najprostszymi zasadami fizyki, to ona zmieniała temat mówiąc „nie wiem, nie wiem”, choć doskonale wiedziała i gdyby w pracy ktoś jej wciskał takie pierdoły przy jej projekcie, to by go wywaliła z zespołu. Wiecie, co działa? Siła! Pokazał to Giertych, wytaczając procesy wrzeszczącym na niego „morderca” PiS-owskim posłom i posłankom. Zmiękli już po karze finansowej nałożonej przez Prezydium Sejmu. Już nie biegają za nim i go tak nie nazywają. Krótko i przy ryju, to jest metoda! o ile liberalna lub lewicowa część sceny politycznej marzy o sukcesie wyborczym, musi pamiętać, iż ten elektorat wywodzi się z patologii i reaguje jak patologia. Ustępstwo, a choćby konsensus traktuje jak porażkę, podobnie jak słowo „proszę” lub „przepraszam”. Przypominam, iż ten naród nie dość, iż ma ogromny problem z nałogami, to jeszcze przemoc domowa w pokoleniu będącym w tej chwili u władzy była normą, bicie dzieci było normą, poniżanie kobiet było normą, poniżanie dzieci również. Stąd lęk przed nieznanym, pragnienie stałości, lęk przed zmianą. Dotyczy to również tych, którzy głosowali na Trzaskowskiego. Dlaczego reakcje są inne u jednych i drugich wyborców? To proste: W przemocowym domu każde dziecko wchodzi w inną rolę, stąd i inne zachowania. o ile ktoś mimo wszystko uważa, iż to przez „poniżanie” PiS wygrywa wybory, podam przykład przytoczony przez mą małżonkę. Przed rządami PiS krążyła teoria, iż wyznawców disco polo przysparza wyśmiewanie tego gatunku muzycznego. Cóż, po ośmiu latach władzy PiS, gdy disco polo trafiało choćby do gmachu opery, nie mówiąc już o telewizji publicznej i imprezach przez nią organizowanych, wyznawców nie ubyło, a słuchających bardziej wyrafinowanej muzyki nie przybyło. Jest po prostu grupa ludzi, których rozwój muzyczny nie dotyczy. Zwłaszcza, iż przedmioty artystyczne są w polskich szkołach traktowane jak zajęcia z nicnierobienia lub odrabiania lekcji z innych przedmiotów. Moja opinia: o ile ktoś z obecnej ekipy rządowej miałby ochotę zweryfikować strategię wyborczą pod kątem wpływu na suwerena, sugerowałbym zatrudnienie specjalistów od psychologii agresji i przemocy, mechanizmów redukcji dysonansu poznawczego, psychologii traumy. Póki co, wyborca PiS na każde łajdactwo ze strony tej partii odpowie, jak teść mojego kuzyna: „Nawet jak są złodziejami i alfonsami, to i tak są najlepsi. Dlaczego? Bo to katolicy i patrioci! Po czym wnosisz? Bo tak mówię!”
Po trzecie, w kościołach katolickich kampania PiS jest prowadzona w sposób tak ciągły, jak i niezgodny z prawem, z pogwałceniem Konstytucji RP i Konkordatu i nikt temu nie przeciwdziała. choćby o ile w niektórych kościołach księża nie prowadzą agitacji politycznej z ambon, to działają tam takie ogniska propagandy, jak przeróżne koła tego i owego. Duchowni stosują różne metody połowu: „Na różaniec”, „na Maryję”, „na Ducha Świętego”, „na Jezusa”, „na Karola Wojtyłę”, „na parafialną drużynę piłkarską”, „na chór”, „na wycieczkę zagraniczną”, „na rycerza”, etc…. Nikt ich nie tknie, ba, nikt nie zaprotestuje, praktycznie się nie zdarza, by podczas kazania politycznego jakiś zwolennik innej opcji politycznej wstał i wyszedł. Nie zdarza się, by katolik powiedział księdzu po kolędzie: „Dopóki sami nie przypilnujecie, by żaden duchowny nie uprawiał polityki, nie dostaniecie ode mnie grosza, ani po kolędzie, ani na tacę, ani na remont dachu, ani na pogrzeb. Czekam na przeprosiny, bez tego choćby mi głowy nie zawracajcie„. A to by zadziałało, bo ich wiara, to kasa, a nie żaden Bóg. Zauważyliście pewnie, iż alfons, oszust i uliczny bandzior łamiący jawnie przykazanie „nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu”, „nie kradnij” i „nie cudzołóż” był dla nich lepszym kandydatem. „Bo Trzaskowski krzyże usuwał z urzędów„, jakby kiedykolwiek istniało przykazanie „wieszaj krzyże w urzędach państwowych”.
Po czwarte, żaden polityk PiS i SP nie krytykował publicznie swojego kandydata na prezydenta. Za to po stronie koalicji rządzącej, to się towarzystwu zdało, iż krytyka w momencie kampanii prezydenckiej będzie wyrazem ich inteligencji. Wyborcy PiS i SP głosowaliby na Nawrockiego nawet, gdyby został przyłapany na seksie z jałówką, jeszcze by powiedzieli, iż ten właściciel jałówki to wyborca PO i to on specjalnie tak uknuł. Natomiast z drugiej strony (koalicji rządowej), pojawili się wyborcy, którzy mieli takiego focha, za niemożność doprowadzenia do końca zapowiadanych reform, z bardzo obiektywnych powodów zresztą, iż postanowili wesprzeć tego, kto nie tylko tych reform nie przeprowadzi, ale choćby jeżeli przejdą jakimś cudem przez Sejm, on je zablokuje! I jeszcze uważają się za rozsądnych! choćby nie wiem do czego to porównać. Chyba tylko do gówniarza, który obraża się na babcię, iż z powodu niskiej emerytury nie kupiła mu drogiej zabawki, więc żeby jej pokazać focha, wraca do ojca pijaka, który zabiera mu kieszonkowe. Albo do marihuanisty, który obrażony, iż mu nie rodzice pozwalają palić, zaczyna brać heroinę i umiera w ramach nauczki dla dorosłych. Pokazał im!
I jeszcze taka uwaga, co do przebiegu wyborów. Wiemy już o „cudach nad urną”, gdzie „pomyłki” odwracały wynik głosowania w komisji, działy się przedziwne rzeczy. Słyszeliśmy o kampanii wyborczej w kościołach, o zdewastowaniu grobu bliskich rodziny, która odmówiła usunięcia baneru Trzaskowskiego ze swojej posesji, nadzwyczajnie wysokie (dramatycznie odbiegające od wyników sąsiednich komisji) wyniki Nawrockiego w DPS-ach i innych placówkach prowadzonych przez siostry zakonne (nikt nie protestuje przeciw agitacji wyborczej sióstr). Sam widziałem na własne oczy zniszczone banery Trzaskowskiego, gdy banery Nawrockiego pozostawały nietknięte. W takich wyborach, gdzie wynik jest „na żyletki”, liczy się wszystko. I wiem, iż choć przekonanych nic nie rusza, to demobilizacja nieprzekonanych poprzez atak na własną koalicję, świadczy o wyjątkowo małym kontakcie z rozumem. o ile jakimś dziwnym trafem, tekst ten dostanie się w ręce koalicyjnych PR-owców lub do nie-PiSowskich mediów, przemyślcie łaskawie, co robili zwycięscy wyborów w kampanii, a co robili przegrani. Być może jedynym sposobem na wspólny front koalicji jest wykopsanie Hołowni i Kosiniaka-Kamysza oraz przyspieszone wybory.