W tym roku minie 35 lat od chwili, gdy Polacy po raz pierwszy po wojnie w wolnych, równych, tajnych i powszechnych wyborach wskazali prezydenta. Kandydować mógł każdy obywatel RP, który ukończył 35 lat, głosować mogli wszyscy powyżej 18-go roku życia. Dotyczy to każdego, kto nie jest pozbawiony praw publicznych. PRAW. Podkreślam wielkimi literami, bo coraz częściej zauważam obywateli uważających, iż swoim udziałem w wyborach robią komuś łaskę. Słowo daję, nie robią. Nie idąc na wybory, GŁOSUJĄ na kandydata, który dostanie największą ilość głosów od pozostałych wyborców. Cóż…, ja nie mam tyle zaufania do współobywateli, więc głosuję osobiście, ale jeżeli kto woli, by mu sąsiedzi wybrali władze, jego sprawa. Nie będę dorosłemu człowiekowi mówić, żeby na mróz zakładał czapeczkę, to było zadanie mamusi i tatusia.
Big Cyc – Ballada o smutnym skinie
Kilka dni temu mój kumpel stwierdził, iż nie idzie na głosowanie, bo nie chce, by ktoś mówił, iż dostał od niego mandat do bycia prezydentem. Pusty śmiech mnie ogarnął, bo niezależnie od frekwencji, jeszcze się nie zdarzył taki zwycięzca wyborów, który by uznał, iż nie dostał mandatu do sprawowania władzy. I się nie zdarzy. Kolega może nie iść na wybory, a pierwsze co zrobi zwycięzca, to podziękuje CAŁEMU NARODOWI ZA ZAUFANIE, JAKIM GO OBDARZYŁ. Koledze także. ZAKŁAD?
Takie są fakty. A dlaczego nie dam za siebie głosować Rodakom? Za wschodnią granicą mamy wojnę, która w każdej chwili może się przenieść na Polskę, możliwe iż gdybyśmy nie byli w NATO i Unii Europejskiej, to już byśmy mieli walki także u siebie, a tymczasem sondaże dają politykom prorosyjskim (w tym bratającemu się z kandydatem Moskwy na prezydenta Rumunii doktÓrowi Nawrockiemu vel Batyrowi, gaśnicowemu Braunowi, spieprzającemu hulajnogiście Mentzenowi) w sumie ponad 40% głosów w pierwszej turze. Dla mnie to w zupełności wystarczy, by skorzystać z prawa wyborczego, choć możecie mi wierzyć, to nie jest jedyny powód.