19.06.25. Tyłem do rzeczywistości...
Wydawnictwo Krytyki Politycznej opublikowało niedawno polski przekład książki, o której sam jej autor, Mark Milla – amerykański historyk idei, filozof polityki, profesor na Uniwersytecie Columbia – pisze, iż jest „dość nietypowa”. Milla dowodzi w niej mianowicie, iż każdą i każdego z nas charakteryzuje z jednej strony wola wiedzy, a z drugiej – wola niewiedzy. W pewnym momencie składowe tego paradoksu określa choćby jako żądzę wiedzy i żądzę niewiedzy, podkreślając, iż zwłaszcza ta druga jest na dodatek absolutnie powszechna. Dotyczy nas to, jak zaznaczone wyżej, indywidualnie, ale i grupowo. Także politycy, którzy zarządzają całymi państwami, nie są od tego paradoksu wolni i często wolą nie zgłębiać rozmaitych problemów, choć się na ich temat wypowiadają i podejmują związane z nimi decyzje, co skutkuje oczywiście poważnymi, bywa, indywidualnymi i ponadindywidualnymi konsekwencjami. Książka nosi znamienny tytuł: Błoga ignorancja. O tych, co wolą nie wiedzieć (przeł. Andrzej Wojtasik, Warszawa 2025).
Na wejściu autor przypomina alegoryczną opowieść znaną jako jaskinia platońska i zapowiada, iż jego dalsze rozważania wymagają systematycznych odniesień do tej właśnie historii. Tu dla przypomnienia: w wersji Platona w jaskini siedzieli mężczyźni, którzy nogi i szyje mieli zakute w kajdany tak, iż nie mogli odwracać głów i widzieli tylko cienie tego, co działo się poza jaskinią. Platon zakłada, iż jednemu z nich udało się szczęśliwie z jaskini wydostać i iż następnie wrócił on do niej, by uwolnić innych. Oni jednak nie uwierzyli w to, co im o zewnętrznym świecie opowiedział i woleli pozostać w jaskini na zawsze (Platon, Państwo, Prawa, przeł. Władysław Witwicki, Wydawnictwo Antyk, Kęty 1999, s. 221-225).
Milla dokonuje swoistej parodii Platonowej opowieści. W jego wersji dzięki pomocy pewnej kobiety jednemu z uwięzionych w jaskini mężczyzn udaje się z niej rzeczywiście wydostać. Zabiera on też ze sobą siedzącego obok chłopca. Kobieta, która ich uwolniła od kajdan, prosi, by – gdy już oswoją się ze światem zewnętrznym – pomogli także innym jaskinię opuścić. Mężczyzna obiecuje, iż tego dokona. Przestrzeń zewnętrzną postrzega on jako raj, ale obietnicy zamierza dotrzymać i po innych wrócić. Początkowo chce do tej akcji zaangażować także chłopca, ale żal mu pozbawiać młodego euforii z życia w słońcu. Chłopiec wcale jednak nie chce zostawać na zewnątrz, woli wracać „do domu”. I tak robi.
We Wstępie książki czytamy następnie:
Arystoteles nauczał, iż „wszystkim ludziom wrodzone jest pragnienie poznania” (Metafizyka, t. I, przeł. Tadeusz Żeleźnik, Lublin 1986, s. 2). Nasze własne doświadczenie uczy nas, iż wszystkim ludziom wrodzone jest również pragnienie niewiedzy, czasami niezwykle silne. Było tak od zawsze, jednak w dziejach ludzkości zdarzają się pewne okresy – i żyjemy w jednym z nich – gdy zaprzeczanie oczywistym prawdom wydaje się zdobywać przewagę, jak gdyby nieznanymi drogami rozprzestrzeniał się jakiś atakujący psychikę bakcyl, a antidotum nagle straciło moc. Zahipnotyzowane tłumy podążają za prorokami głoszącymi bzdury, irracjonalne plotki skłaniają ludzi do fantastycznych czynów, a myślenie magiczne wypiera zdrowy rozsądek i wiedzę. Zawsze można znaleźć bezpośrednie przyczyny takiego wzrostu oporu wobec prawdy – mogą to być jakieś wydarzenia historyczne, zmiany społeczne bądź nowe prądy intelektualne i idee religijne, które obiecują „urlop od rzeczywistości”. Jednak źródło leży głęboko w nas samych i samym świecie, który nie zważa na nasze życzenia.
W świecie wiele dzieje się nie po naszej myśli i nie brak w nim rzeczy, których wolelibyśmy nie dostrzegać. Część z nich to niewygodne prawdy o nas samych; te zaakceptować najtrudniej. Inne dotyczą rzeczywistości zewnętrznej; gdy je poznajemy, odbierają nam przekonania i uczucia, które w jakiś sposób ułatwiały nam życie i czyniły je lepszym – przynajmniej tak nam się wydaje. Rozczarowanie jest doświadczeniem bolesnym, ale powszechnym i nie powinno nas zaskakiwać, iż pochodzący z zapomnianego angielskiego wiersza [autorstwa osiemnastowiecznego angielskiego poety Thomasa Graya] zwrot Ignorance is bliss (Ignorancja jest błogością] stał się popularnym przysłowiem (Błoga ignorancja…, s. 13).
Nieco dalej przeczytamy zaś:
Z mojego doświadczenia wynika, iż wolę ignorancji najgłębiej ukazują dzieła ludzkiej wyobraźni – starożytne mity, pisma religijne, sztuki teatralne i współczesne powieści. […] Obnażając podstępy woli ignorancji, literatura obnaża przed nami nas samych, a taki właśnie jest jej cel. Tym, czego nam brakuje – a przynajmniej brakowało mnie samemu wśród moich własnych celów – jest niepoetycka refleksja nad wolą ignorancji i ogromną wielopostaciową rolą, jaką odgrywa ona w ludzkiej egzystencji. Jak to się dzieje, iż jesteśmy istotami, które pragną zarazem wiedzieć i nie wiedzieć? Jak to możliwe, iż te dwa sprzeczne pragnienia zamieszkują jeden umysł? Jaką funkcję opór wobec wiedzy pełni w kształtowaniu naszych emocji, naszego rozumienia samych siebie i otaczającego nas świata? Jak wpływał na nasze życie społeczne, nasze religie i kultury? Sokrates twierdził, iż „bez badania [siebie i innych] życie nie ma dla człowieka wartości” – z czego nie wynika, iż nieustannie badane życie taką wartość posiada. Gdzie nas to zostawia? (Błoga ignorancja…, s. 18-19).
W następstwie takiej zapowiedzi będzie okazja towarzyszyć podczas lektury prezentowanej książki autorskim analizom tekstów, w których problem zasadniczy stanowi unikanie wiedzy o sobie samym i o świecie, w którym żyjemy. Wśród nich przedstawia Milla uwagi o tragedii Sofoklesa Król Edyp, odkrywając, jak starannie jej bohater unika właśnie wiedzy o sobie i swej tożsamości. Woli myśleć o przepowiedni albo o przeznaczeniu i uciekać przez całe życie w samooszustwo, choć dysponuje ewidentnymi znakami prawdy na temat swej sytuacji. Jest bowiem coś w tym, iż na świątyni Apollina w Delfach wypisano wprawdzie maksymę „Poznaj samego siebie”, ale niżej zamieszczono też hasło – „Nic w nadmiarze”…
Milla zwraca uwagę, iż neuronauka jako podstawa jednego z elementów współczesnej medycyny dobrze zna taki mechanizm ludzkich działań. Skutkuje on zaprzeczeniami, konfabulacją, samooszukiwaniem się, grami między wiedzą i niewiedzą. Historia doktora Jekylla i pana Hyde’a, którzy zamieszkują tę samą osobę, ma, okazuje się, wiele wcieleń.
Problem unikania wiedzy o sobie ukazuje Milla także na przykładzie Króla Dawida, Uriasza Hetyty i Batszeby. Istotne w tym kontekście okażą się ponadto Wyznania św. Augustyna. Naturalne będzie również przypomnienie rozmów Sokratesa z Kefalosem czy Trazymachem z Państwa Platona zakończone przez autora prezentowanej książki znamienną konkluzją:
Jesteśmy tacy sami jak Ateńczycy. W pewnym momencie wszyscy odrzucamy zaproszenie Sokratesa do poznania prawdy. Dobrowolnie rezygnujemy z próby zdobycia prawdziwych przekonań o świecie, obawiając się, iż w trakcie tego procesu zostaną ujawnione prawdy o nas samych – zwłaszcza zaś nasza niewystarczająca odwaga do badania samych siebie. Wolimy złudzenie polegania na sobie i akceptujemy naszą ignorancję tylko dlatego, iż jest nasza. Nie ma znaczenia, iż poleganie na fałszywych opiniach to najgorszy rodzaj zależności. Nie ma też znaczenia, iż za swój upór możemy zapłacić utratą szansy na szczęście. Wolimy pójść na dno razem ze statkiem niż doprowadzić do tego, iż nasze imiona zostaną zeskrobane z jego kadłuba. Sokrates mówi, iż nie rozumie, dlaczego ludzie mieliby gniewać się na kogoś, kto chce im pomóc. Ma rację: to bez sensu. Jednak każde dziecko chce samo zapiąć zamek błyskawiczny w swojej kurteczce (Błoga ignorancja…, s. 48)
Kolejna kwestia to problem tabu. W związku z tym przywołuje Milla wiersz Fryderyka Schillera Przed posągiem w Sais, który ukazuje los bohatera rzucającego wyzwanie Izydzie stawiającej opór jego pragnieniu poznania. Jest dalej okazja, by pomyśleć o skutkach wydarzeń, w których biorą udział bohaterowie Don Kichota Cervantesa. Znaczący w takim kontekście okaże się też mit Prometeusza czy historia z Dzikiej kaczki Ibsena. A wszystko to jako przykłady ulegania woli ignorancji. Jest w tej części książki mowa ponadto o tym, czego w omawianym zakresie uczy Biblia i zawarta w niej opowieść o ogrodzie Eden jako historia o Drzewie Poznania Dobra i Zła, z którego pierwszym ludziom nie wolno zrywać owoców. Jest mowa o Koranie oraz w ogóle o źródłach narodzin rozmaitych religii i skierowanej przeciwko ludzkiej ciekawości idei tabuizowania pewnych zjawisk. Milla pisze:
[B]ogowie, których tworzymy, są figurami rodzicielskimi, mają nas chronić, ale również pełnić funkcje autorytetów, którym możemy się sprzeciwiać, co pozwala nam zrezygnować z ciężkiej pracy na rzecz stania się własnymi autorytetami (Błoga ignorancja…, s. 69).
Następna część książki traktuje o pustce. Tu ponownie pojawią się nawiązania do historii Edypa, bohaterów Don Kichota, idei Sokratesa czy Iliady, ale też do św. Pawła i zwłaszcza do jego Pierwszego Listu do Koryntian oraz charakterystycznej dlań odmiany antyintelektualizmu duchowego i politycznego. Wzorem będą niewinne dzieci w kontrze do roszczeń ludzi uczonych. Milla twierdzi, iż to był prawdziwy początek zachodniego populizmu.
Kolejna część książki eksponuje problem niewinności. Zaczyna się od analizy problemów z ofiarą Abrahama. Prowadzi to do uwag na tematy, które ostatnio bywają u nas przedmiotem szczególnie ostrej dyskusji. Milla pisze:
Czy nam się to podoba, czy nie, wszyscy jesteśmy spadkobiercami chrześcijańskiego poglądu na świat. Możemy nie wierzyć, iż Jezus był Mesjaszem i iż poświęcił się, abyśmy mogli mieć życie wieczne. Możemy nie wierzyć, iż grzech przenika do szpiku kości wszelkie upadłe stworzenia. Możemy nie postrzegać siebie ani jako nieskazitelnych jagniąt, ani jako nikczemnych węży. A jednak wciąż pozostajemy uwikłani – psychologicznie i kulturowo – w niezdrową dynamikę chrześcijańskiego ideału niewinności. Jest to najbardziej widoczne w naszym myśleniu o seksualności dzieci.
Niekiedy przyjmujemy chrześcijańskie założenie, iż dzieci rodzą się naturalnie czyste, a ich dusze są nieskalane pożądaniem. Przed rodzicami i nauczycielami stoi zatem jedno jasne zadanie: dopóki dzieci nie dorosną, trzeba utrzymywać je w ignorancji w kwestiach seksu. Większość społeczeństw stosuje pewien rodzaj cenzury, aby opóźnić uzyskanie wiedzy na ten temat do czasu, aż młodych ludzi uzna się za przygotowanych do tego, by sobie z tą wiedzą radzili – przynajmniej tak się działo do upowszechnienia się internetu, który zerwał wszelkie dobroczynne zasłony. […] Wydaje się, iż postanowiliśmy [kiedyś] utrzymywać wszystkich w wiecznym zawieszeniu okresu dojrzewania: z jednej strony przynaglamy dzieci do przejścia w ten stan, choć nie są do niego przygotowane, z drugiej pozwalamy dorosłym pozostać tam tak długo, jak chcą. Piotruś Pan byłby zachwycony (Błoga ignorancja…, s. 145-151).
Ostatnie rozdziały omawianej pracy dotyczą nostalgii, więc tego, co kiedyś i co teraz. Współczesne dyskusje na temat konieczności kultywowania „konserwatywnych wartości” również dobrze znamy. Tu pojawi się Odyseusz z Iliady Homera i Eneasz z Eneidy Wergiliusza. W rezultacie okaże się między innymi, iż współcześni wyznawcy faszyzmu są – ni mniej, ni więcej – tylko spadkobiercami Eneidy.
Na zakończenie tych skrótowych informacji o pracy Marka Milla warto może przywołać fragment z poprzedzającej ją Noty do Czytelnika. Autor zaznacza w niej: „Książka ta ma nieformalny, rozpoznawczy charakter i z tego powodu nie obciążałem jej rozbudowanymi odniesieniami naukowymi. Zawarłem w niej proste przypisy końcowe, które wskazują źródła cytowanych fragmentów, a niekiedy sugestie dalszych lektur”. To prawda. Książka ta nie jest adresowana do specjalistów i badaczy podejmowanych w niej zagadnień, ale do wszystkich, którzy chcieliby poświęcić trochę czasu w to, by zastanowić się nad określającym nas uwikłaniem w ten niesamowity paradoks dążenia do wiedzy i jej unikania, a generalnie do namysłu nad różnymi formami uciekania czy odwracania się tyłem od rzeczywistości, co – nawiasem mówiąc – Erich Fromm w latach czterdziestych XX wieku nazywał „ucieczką od wolności”.
Dodatkowym walorem Błogiej ignorancji Milla jest natomiast stosunek jej autora do literatury. Można bowiem potraktować tę książkę jako znakomitą odpowiedź na jedno z pytań, które dotyczą edukacji i formułowane są zwykle na koniec tych Zapisków. Chodzi o pytanie, po co i jak czytać literaturę piękną w szkole. Otóż, nie dla powtarzania ustaleń badaczy z zakresu „wiedzy o literaturze” czy „teorii literatury”, ale po to, by tak, jak to robi Mark Milla, odkrywać w czytanych tekstach literackich problemy i tajniki ludzkiego życia, wychodząc od tego, co daną grupę akurat interesuje. Czytać więc po to, by zrozumieć, co nas dotyczy i co nas charakteryzuje. W takim razie dobrze byłoby zdać sobie kiedyś wreszcie sprawę z faktu – dorzućmy przy okazji – iż serwowane szkole odgórnie i z politycznego nadania „kanony lektur” nie tylko takiej nauce nie służą, ale przeciwnie wręcz – sprzyjają uprawianiu kulturowych wojen. Wyraźnie uzmysławia to na przykład opracowana przez profesora Michała Pawła Markowskiego definicja lekturowego kanonu:
Kanon to – bardzo skuteczne – narzędzie kulturowej manipulacji, czyli przekonywanie o wartości tego lub innego kawałka rzeczywistości. Pokaż mi swój kanon, a powiem ci, kim jesteś, czyli o co ci naprawdę chodzi. W tym sensie dyskusja na temat kanonu nie ma większego sensu, albowiem nic z niej nie wynika. Twierdzenie, iż kanony nie są wieczne, ale historycznie uwarunkowane, jest już tak oczywiste, iż pozostaje tylko analizowanie motywów tworzenia takiego, a nie innego kanonu. Czy możliwe jest życie pozbawione kanonów? Oczywiście, iż nie, tyle iż istnieje ogromna liczba strategii kanonizacyjnych: niemal każdy i każda ma swój własny kanon kulturowy, czyli sferę intelektualnego, emocjonalnego i społecznego bezpieczeństwa, w której życie wydaje się mieć więcej sensu niż poza nią. Kanon widzę więc raczej jako medium łączliwości niż jako hierarchiczną strukturę wartości, albowiem ten sam kanon jakoś komunikuje ludzi ze sobą, czyli spełnia funkcję integracyjną. Tym samym jednak kanon jest narzędziem rozłączliwości, gdyż wyklucza tych, z którymi nam niewygodnie. Wojna na kanony […] jest więc wojną kulturową w najjaskrawszym wydaniu (zob. w: M.P. Markowski, Interpretacja. Teksty zebrane 1988-2023, słowo / obraz / terytoria, Gdańsk 2023, s. 465).