17.07.25. Bez wakacji od Historii...
Kyle Chayka swoją przedstawianą ostatnio w tych Zapiskach książkę Spłaszczony świat (przeł. Magda Witkowska, PWN, Warszawa 2025) opatrzył podtytułem Jak algorytmy przejęły kulturę, gust i nasze wybory. Piotr Bucki zaś we wprowadzeniu do polskiego przekładu tej pracy algorytmy nazwał wręcz „kuratorami masowej wyobraźni”, podkreślając zgodnie z prezentowanymi w książce rozpoznaniami, iż „kuratela” ta powoduje ujednolicanie naszych potrzeb oraz wyobrażeń. I doskonale się w tym sprawdza, co dobrze służy głównie rozmaitym finansistom, działa zaś przede wszystkim za sprawą cyfrowych mediów. W konsekwencji „być na czasie” oznacza ubierać się podobnie „jak wszyscy”, podobnie meblować mieszkania i interesować się podobnymi sprawami jak ci, którzy korzystają z tych samych mediów. Ale to dopiero jedna strona medalu.
Druga strona wiąże się z tym, iż informacje, które algorytmy nam podsuwają, mają także zasadniczy wpływ na intensyfikowanie się i utrwalanie społecznych poglądów oraz związanych z nimi podziałów. Za tymi stoi zaś wielka polityka. Funkcjonujemy więc w „spłaszczonym świecie”, poddając się, bywa, „plemiennej polaryzacji ukształtowanej nowymi technologiami” – dowodzi w książce Strach o suwerenność. Nowa polska polityka Jarosław Kuisz (przeł. Tomasz Bieroń. Wydawnictwo Znak i Fundacja Kultura Liberalna, Kraków – Warszawa 2025, s. 21). I dodaje:
Dzielenie i porządkowanie świata społecznego według klucza „my – oni” jest stare jak świat. Niemniej współcześnie pojawił się dodatkowy element w grze politycznej. Nowe technologie pozwalają podtrzymać przy życiu polaryzację semantyczną i emocjonalną, sterowaną z zewnątrz, z innych państw i przy tym tak głęboką, iż – pisząc dalej metaforycznie – patriotyczne polskie orły mogą wydziobać sobie oczy wzajemnie. Efekt sterowanej polaryzacji ostatecznie okazuje się banalny: ślepota geopolityczna. Żadna ze stron sporu politycznego nie będzie widzieć niczego dookoła.
Zewnętrzne wzajemne antagonizowanie polskich polityków jest dziecinną igraszką. Podkreślam: nie chodzi przy tym o to, aby naiwnie sądzić, iż w polityce powinna zapanować powszechna zgoda, jakieś mickiewiczowskie „kochajmy się” w czasach mediów społecznościowych. Idzie o to, aby z powodów politycznych zachować minimalny dystans do politycznej polaryzacji, którą tak łatwo podgrzewać i rozgrywać z zewnątrz (Strach o suwerenność…, s. 22-23)
Polaryzowanie, o którym mowa, napędzane jest tak interesami Rosji, jak Ameryki czy Chin. Kuisz pisze na przykład: „Nagle zaczęliśmy żyć w świecie, w którym dobrze widać, iż zdemolowanie Unii Europejskiej od środka jest na rękę nie tylko neoimperialnej Rosji, ale także biznesowi z USA” (s. 29-30).
Książka Strach o suwerenność powstała najpierw w wersji angielskiej. Pisana była – jak autor zaznacza – „dla czytelnika anglojęzycznego – miała przybliżyć punkt widzenia naszego kraju. Odpowiedzieć na pytania, o co chodzi w polskiej polityce i dlaczego ona tak wygląda”, jak wygląda. Została napisana przed jesiennymi wyborami 2023 roku. Jej polska edycja ukazała się natomiast dopiero niedawno. Autor wzbogacił ją jednak o dość obszerny „wstęp do polskiego wydania”. Wstęp ten powstawał w pierwszym kwartale 2025 roku i odnosi się także do wydarzeń, które miały u nas miejsce już po publikacji anglojęzycznej wersji tej pracy (zob. Strach o suwerenność…, s. 27). Kuisz zaczyna od przypomnienia idei „czarnych łabędzi” Nassima Nicholasa Taleba:
Kilkanaście lat temu Nassim Nicholas Taleb ukuł termin „czarny łabędź”, opisujący zdarzenia, które spadają na nas nagle i odciskają się ogromnym piętnem na życiu całych społeczeństw. W ostatnich czasach można odnieść wrażenie, iż te metaforyczne ptaki latają po naszym niebie całymi stadami. W Europie Środkowo-Wschodniej z pewnością ich nie brakuje. Stąd napisanie tej książki było zadaniem intelektualnie fascynującym – ale i praktycznie trudnym.
Z punktu widzenia Polski pierwszy czarny łabędź zatrzepotał skrzydłami w 2015 roku, kiedy to prawie całkowitą władzę w kraju zdobyło Prawo i Sprawiedliwość. Był to bez wątpienia najważniejszy punkt zwrotny w polskim życiu politycznym od upadku komunizmu. W ostatnich latach pojawiły się na niebie co najmniej dwa kolejne czarne łabędzie: najpierw pandemia covid-19, a potem, w lutym 2022 roku, pełnoskalowa inwazja Rosji na Ukrainę.
Z każdym kolejnym takim „ptakiem” poprzedni wydaje się nieco mniej znaczący. Niespodziewane wydarzenia rodzą nowe pytania. Dość powiedzieć, iż wiele się wydarzyło, kiedy pisałem tę książkę – różne kwestie, poruszane na stronach gazet i w debatach publicznych, przewijały się nieustannie. Jeszcze nie tak dawno ludzie na świecie pytali: „Co oznacza nieliberalny zwrot w Polsce?” albo „Czy Polska po roku 2015 pogrzebie swój historyczny sukces?”. A teraz: „Czy środek ciężkości Unii Europejskiej przesunął się na wschód, w tym do Polski?”, a po 2023 roku: „Czy to możliwe, iż polscy liberałowie, na czele z Donaldem Tuskiem, wynaleźli sposób na pokonanie populistów?” (Strach o suwerenność…, s. 5-6; więcej o książce Taleba zob. w Zapiskach pt. Przypadek, niepewność, kruchość naszej wiedzy… z 29.09.2022; natomiast wzmianki o innej książce Jarosława Kuisza – Koniec pokoleń podległości. Młodzi Polacy, liberalizm i przyszłość narodu – zob. Zapiski pt. Siedem życzeń… z 8.02.2024).
Czytanie Strachu o suwerenność, podobnie jak według autora jej pisanie, okazuje się zajęciem fascynującym. Powinna to być lektura obowiązkowa dla wszystkich, którzy szukają jakiejś sensownej odpowiedzi na pytania dotyczące tego, co się w polskiej polityce w ostatnich latach wyprawia i pytają, skąd się to bierze oraz czym napędzane są u nas zasadnicze polityczne podziały. Jej konstrukcję i problematykę autor zapowiada następująco:Czytanie Strachu o suwerenność, podobnie jak według autora jej pisanie, okazuje się zajęciem fascynującym. Powinna to być lektura obowiązkowa dla wszystkich, którzy szukają jakiejś sensownej odpowiedzi na pytania dotyczące tego, co się w polskiej polityce w ostatnich latach wyprawia i pytają, skąd się to bierze oraz czym napędzane są u nas zasadnicze polityczne podziały. Jej konstrukcję i problematykę autor zapowiada następująco:
Niniejsza książka podzielona jest na trzy części. Najpierw opowiadam historię polityki przez pryzmat dwóch kadencji Prawa i Sprawiedliwości. Następnie przechodzę do omówienia trzech dekad gorących sporów epoki postkomunistycznej – dyskusji, która położyła polityczne podwaliny pod nieliberalny zwrot. Na koniec zaś przedstawiam zarys wpływu polityki długookresowej – z okresu około trzystu lat – na bieżącą. Bez tej perspektywy trudno bowiem zrozumieć reakcje na rosyjską agresję, zjawisko suwerenności posttraumatycznej, a także przyczyny znaczącego wpływu Kościoła katolickiego na krajowe życie polityczne (Strach o suwerenność…, s. 6; wyróżnienie zak).
We wspomnianym wyżej wstępie do polskiej edycji Strachu o suwerenność Kuisz stwierdza: „W obecnej sytuacji geopolitycznej postzimnowojenne wakacje od Historii się zakończyły” (wyróżnienie zak). W to miejsce wdarło się natomiast – zaznacza – „tsunami populizmu”, awantury dotyczące relacji polsko-żydowskich oraz debaty na temat gospodarczej transformacji i dekomunizacji. U spodu tkwi zaś nasz odwieczny lęk o suwerenność. Powodowany historycznym doświadczeniem utraty państwa naznacza on polską zbiorową pamięć traumą przeszłości. Tu przypomnę, iż jakiś czas temu była tu już o tym mowa w związku z książką Michała Bilewicza Traumaland. Polacy w cieniu przeszłości (Wydawnictwo WAM, Kraków 2024; w tych Zapiskach zob. tekst pt. Historyczne traumy i współczesność… z 16.05.2024).
W każdym razie dziś lęk przed utratą suwerenności wiąże się u nas, jak zawsze dotąd, z geograficznym położeniem naszego kraju, ale też z wojną w Ukrainie, jak również z wewnętrznymi politycznymi grami. Te zaś przy wykorzystaniu współczesnych technologii są zręcznie napędzane przez firmy technologiczne, w tym przez sąsiada ze wschodu – ruch obrony granic nie bierze się znikąd. We wstępie do książki Kuisza jest choćby w związku z tym podrozdział pt. Polska już uczestniczy w wojnie.
Lęk przed utratą suwerenności bywa wykorzystywany w walkach o władzę potęgujących społeczne podziały. W grze są przy tym oczywiście hasła eksponujące troskę o lud i o narodową spójność, co w istocie służy właśnie zdobywaniu władzy i związanych z nią benefitów. Klarownie piszą o tym na przykład Wojciech Sadurski w książce Pandemia populistów (przeł. Anna Wójcik, Wydawnictwo Znak, Kraków 2024) czy Przemysław Sadura i Sławomir Sierakowski w pracy Społeczeństwo populistów (Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2023).
W następstwie rzeczonego lęku, siłą rzeczy, na sztandarach pojawiają się też hasła wskazujące na obowiązek obrony polskości, co ma między innymi przełożenie na sposób postrzegania problemów migracyjnych, na z gruntu rasistowski stosunek do migrantów i na wydarzenia, o których jest ostatnio głośno, jak na przykład te w Jedwabnem czy te związane z historią z Wołynia.
Swoistego potwierdzenia referowanych tu obserwacji dostarcza choćby ogłoszony w tym roku przez wydawnictwo Biały Kruk potężny zbiór tekstów szesnastu skrajnie prawicowych polityków. Zamach na polskość brzmi tytuł tego zbioru i nie ma oczywiście żadnych wątpliwości, kto się na naszą polskość zamachnął, bo od razu wiadomo, iż to polityczni przeciwnicy. Kuisz by nie nadążył. Przemysław Czarnek pisze tam, iż „Polska stoi dziś na krawędzi kryzysu nie tylko politycznego, ale i moralnego”. Ten kryzys wynika zaś stąd, iż aktualnie „mamy do czynienia z coraz bardziej otwartą wojną przeciwko wartościom katolickim i konserwatywnym i naprawdę trzeba sobie uświadomić, iż jako naród znaleźliśmy się w krytycznym momencie naszej historii” (cyt. za tekstem O przyszłość narodu z czasopisma „Listu do Pani” nr 6 z czerwca 2025, s. 22). Przywoływana tu czytelnicza „polecajka” Zamachu na polskość kończy się natomiast uwagą: „że to znakomita lektura, którą koniecznie trzeba przeczytać, by lepiej zrozumieć przeciwnika i skutecznie z nim walczyć – o przyszłość naszą i naszych dzieci, przyszłość w wolnej, niepodległej, wiernej Bogu, Krzyżowi i Ewangelii Polsce” („List do Pani”, jw.)
W takim kontekście dobrze byłoby jednak pamiętać, jak definiowany jest faszyzm, a mianowicie, iż jego centrum zawsze stanowi radykalny nacjonalizm. Potwierdzają to wszyscy badacze tego problemu. Można się zaś o tym przekonać, czytając między innymi Rozmowy Przemysława Witkowskiego z książki Faszyzm, który nadchodzi (Instytut Wydawniczy Książka i Prasa, Warszawa 2023). Są w tym tomie rozmowy z historykami, politologami, psychoterapeutami, literaturoznawcami i cyganologami, są ze światowej sławy znawcami tematu. Po takiej lekturze na „wakacje od Historii” nie mamy co liczyć. Rzecz w tym jednak, jak te lekcje z własnej historii odrabiać, jak tę historię czytać (zob. Kuisz, s. 22), by rozumieć, co się dzieje, nie poddawać szańców samodzielnego myślenia, nazywać problemy po imieniu i nie być obojętnym, pamiętając między innymi konkluzję, którą Witkowski wyprowadza ze swych rozmów w zakończeniu Posłowia do sygnalizowanej wyżej książki:
Jednego mogę być już po tych rozmowach pewny. Nowy faszyzm nie będzie starego rekonstrukcją. Zachowa główne osie i niektóre motywy, żeby w niektórych rejestrach pójść zupełnie inną ścieżką. Podmieni niektórych aktorów, przesunie akcenty, skorzysta z nowych warunków. Ale pozostanie w swej esencji faszyzmem. Społeczną religią zdrowych, czystych, sprawnych i w miarę zamożnych, żyjących w zgodzie z darwinistycznie pojmowaną Naturą, moralnych i zakorzenionych w Tradycji i Micie, drżących w lęku (Faszyzm, który nadchodzi, s. 341).
Odpowiedzialnym za edukację warto w takim razie polecić tekst Piotra Kołodzieja pt. Jak nie wychować faszysty albo o tym, iż choćby „porządni ludzie” stają się nosorożcami.