13 kwietnia: Dzień Pamięci Ofiar Zbrodni Katyńskiej cz.2.
Jest wielu Rosjan, którzy rozumieją polski ból i którzy nie chcą, by współczesna Rosja była mentalnie następczynią zbrodniczego państwa komunistycznego. Pozostaje nadzieja, iż to właśnie ci Rosjanie będą mieli decydujący wpływ na kształt swojego państwa i na stosunki z najbliższym sąsiadem na zachodzie. Tacy Rosjanie, jak prof. Natalia Lebiediewa, jak prof. Siergiej Słucz i ci wszyscy, którzy zaangażowali się w pracę dla Stowarzyszenia „Memoriał”, z szefem komisji polskiej Memoriału, dr. Aleksandrem Gurjanowem.
Na pytanie polskiego dziennikarza, dlaczego sowieckie Politbiuro zdecydowało się na zbrodnię na jeńcach wojennych, na tak ogromną skalę, dr Gurjanow wyraził opinię, iż skoro 5 marca 1940 szybkie zakończenie wojny z Finlandią było już przesądzone, sowieckie Politbiuro uznało, iż dalszej wojny w Europie już nie będzie, czyli tysiące polskich jeńców w razie zwolnienia z niewoli będzie stanowić problem w sowietyzacji zagarniętych ziem polskich, trzeba więc „rozwiązać problem”, zgodnie z sowiecką „pragmatyką”: nie ma człowieka, nie ma problemu…
W kontekście rozważań na temat zbrodni katyńskiej jako aktu ludobójstwa, niepokoją oświadczenia publiczne w Polsce, podważające ludobójczy charakter tej zbrodni, Kiedyś były to wystąpienia wicemarszałka Sejmu RP [!] Stefana Niesiołowskiego oraz prezesa Federacji Rodzin Katyńskich [!] Andrzeja Skąpskiego. Jak na ironię, zamordowany w Katyniu Bolesław Skąpski był z zawodu prawnikiem! O kwalifikacji zbrodni jako ludobójstwa decyduje prawo międzynarodowe a nie osobiste poglądy lub wygłupy nieodpowiedzialnego polityka, który nie jest żadnym ekspertem w tej sprawie. Dziś szczególnie przygnębiającym jest to, iż do grona kwestionującego zbrodnię katyńską jako ludobójstwo dołączył Andrzej Kunert, sukcesor Andrzeja Przewoźnika na stanowisku sekretarza Rady Pamięci Walk i Męczeństwa.
Zbrodnia katyńska poraża swoją skalą, wymykającą się wszelkim, choćby najbardziej cynicznym i bezwzględnym próbom racjonalizacji – napisał prof. Wojciech Materski, uważany w tej chwili w Polsce za jednego z najwybitniejszych znawców historii Polaków pod okupacją sowiecką. O dokonanym wiosną 1940 r. ludobójstwie wiemy już dziś bardzo dużo, co nie oznacza, iż na wszystkie pytania z tego zakresu jesteśmy w stanie odpowiedzieć […]. Wiemy, iż kłamstwem jest, jakoby prawda o zbrodni katyńskiej ukryta została w tajnych archiwach i kolejne ekipy na Kremlu były jej nieświadome. Na podstawie dokumentacji z tzw. «pakietu nr 1» wiemy, iż co najmniej kilkadziesiąt osób z sowieckiego partyjnego tzw. pierwszego eszelonu władzy cały czas miało jej pełną świadomość. Wiemy, iż prezydent Michaił Gorbaczow uroczyście zapewniając, iż robi w sprawie odnalezienia dokumentacji katyńskiej wszystko, co może, po wielekroć kłamał. Dziesiątki tysięcy kart kserokopii dokumentacji z archiwów rosyjskich, jakimi dysponujemy, zawiera przez cały czas dotkliwe braki. Takim brakiem, wyjątkowo istotnym nie tylko dla historyków, ale też rodzin ofiar zbrodni katyńskiej, są jakoby zniszczone teczki archiwalne – 21 857 kompletów dokumentów dotyczących poszczególnych jeńców wojennych i więźniów. Zniszczenie teczek w 1959 r. sugerował pierwszemu sekretarzowi KC KPZR Nikicie Chruszczowowi ówczesny szef KGB Aleksandr Szelepin, ale nie ma żadnego śladu, by zniszczenia takiego dokonano. Zalecał zarazem zachowanie protokołów Kolegium Specjalnego, które odpowiedzialne było za stronę organizacyjną katyńskiego ludobójstwa, a i tych dokumentów dotąd nie udostępniono. Brakuje tzw. listy białoruskiej – więźniów przetrzymywanych na terytorium tzw. Białorusi zachodniej, wymordowanych na podstawie tej samej decyzji z 5 marca; w warunkach zachowania co najmniej dwóch egzemplarzy tzw. listy ukraińskiej, jest nie do pomyślenia, by dokumentacji tej w archiwach postsowieckich nie było. Nie wiemy, gdzie grzebano ciała pomordowanych 7 305 więźniów, choć domyślamy się, gdzie to mogło mieć miejsce. Dostęp do archiwalnego zasobu postsowieckiego jest dla polskich historyków i archiwistów systematycznie zawężany […]. Nie udało się dotąd udowodnić bardzo prawdopodobnej hipotezy o związku niemieckiej zbrodniczej akcji AB z ludobójstwem katyńskim […]. Za prawie 22 tysiące istnień ludzkich, niewinnych ofiar odpowiadają decydenci – Stalin i jego najbliższe, panicznie bojące się go otoczenie; specjaliści od mordowania zza biurka – jak członkowie Narady Specjalnej; wykonawcy – przeszkoleni mordercy oraz mordercy z przypadku, pracownicy obwodowych NKWD. Za ukrywanie prawdy o zbrodni, próby obarczenia nią Niemców odpowiadają kolejne ekipy sowieckich przywódców partyjnych i państwowych, odpowiadają tchórzliwi przywódcy PRL, ale też cyniczni politycy zachodni, Brytyjczycy i Amerykanie.
Niezależnie od nawarstwiających się szczegółowych pytań, jedno jest pewne: winni są znani. Znani są też ci, którzy są ich następcami prawnymi. Niestety, poczucie odpowiedzialności rozumieją oni inaczej niż my. Za zbrodnią katyńską snuje się dalej cień kłamstwa i niedopowiedzeń – dziś dodatkowo podkreślany przez niechlujne śledztwo i mroczną tajemnicę tragedii smoleńskiej z 10 kwietnia 2010.
Piotr Szubarczyk
za: wolnapolska.pl