Dziś, w ramach akcji 100×100 przedstawiamy Henryka Barona (1887-1907), ps. “Smukły”- jednego z bohaterów “Krwawej Środy”, czyli słynnego pogromu rosyjskiej policji, dokonanego przez Organizację Bojową Polskiej Partii Socjalistycznej. Kiedyś sztandarowy symbol walki o niepodległość, dziś niestety postać kompletnie zapomniana.
Przez lata carscy oprawcy byli prawdziwym koszmarem udręczonej ludności polskiej. Gdy jednak na ulice wyszli nieustraszeni bojowcy pokroju Barona, to życie carskich oprawców zamieniło się w koszmar.
Sam Baron osobiście zlikwidował ośmiu funkcjonariuszy rosyjskiego aparatu represji. Do legendy przeszły jego wyczyny podczas tzw. “Krwawej Środy”. O godzinie 10 rano, 15 sierpnia 1906 roku, w biały dzień zastrzelił na ul. Solnej w Warszawie rewirowego Optułowicza. Nic sobie nie robiąc z niebezpieczeństwa pojmania, o godzinie 11 odnalazł na ul. Dzikiej dwóch innych rosyjskich policjantów, na których również wyrok śmierci wydała podziemna PPS. Chwilę potem obaj nie żyli. Jak gdyby nigdy nic, o godzinie 12.30 “Smukły” podszedł do policyjnego cyrkułu na ul. Chłodnej i wrzucił do środka dwie bomby. Potężny wybuch poszarpał kilku funkcjonariuszy, odłamkami oberwał też sam Baron. “Smukły” spokojnie wsiadł do dorożki i pojechał w kierunku centrum miasta. Widok zakrwawionego młodzieńca wzbudził jednak zainteresowanie policji. Baron został aresztowany, ale jakimś cudem udało mu się przekonać funkcjonariuszy, iż jego rany są wynikiem … bójki w restauracji. Natychmiast znalazł też uprzejmych świadków, którzy potwierdzili jego słowa. Po godzinie był już na wolności.
Baron, którego odwaga graniczyła z szaleństwem, nie dożył choćby 20 urodzin. Aresztowany rok później przez władze carskie, został skazany na śmierć i powieszony na stokach Cytadeli Warszawskiej.
Nim ogłoszono wyrok, wygłosił przed sądem słynną mowę, w której zamiast okazać skruchę, bezlitośnie złajał reżim carski, zapowiadając jego rychłą zagładę:
“Nie sądźcie, abyśmy byli ludźmi chciwymi krwi i śmierci. Przeciwnie, cenimy życie, chcemy, aby dla nas wszystkich w pogodzie i szczęściu spływało. Ale popchnęła nas na tę drogę krwawa konieczność. Tylko pokonani i to w orężnym starciu, ustąpicie z drogi ludowi do swobody. I czym krwawszy bój, czym większy wasz strach i klęska, tym prędzej dojdziemy do celu, do niepodległej, demokratycznej republiki polskiej. (…) W obliczu śmierci powiadam wam: nie upłynie wiele lat, jak na tej ławie zasiądziecie wy! Zasiądziecie jako podsądni, a sądzić was będzie zwycięski lud. I nic was przed jego gniewem nie obroni. I porazi was jego wyrok, was i waszego cara. Przestaniecie istnieć, a na mogiłę waszą pójdzie lud i splunie”.